MASUTATSU OYAMA i
HIDETAKA NISHIYAMA
CZYLI DLACZEGO KARATE
NIE BĘDZIE SPORTEM
OLIMPIJSKIM
Wraz z rozprzestrzenianiem się karate i wzrostem jego popularności pojawiły się ambicje organizacji międzynarodowych by wprowadzić karate do grona dyscyplin olimpijskich. Specjalnie wspomniałem o pojawieniu się ambicji, bowiem oznacza ona grę interesów i wzajemne blokowanie się zainteresowanych tym celem środowisk.
Pierwszy szansę wprowadzenia karate na olimpiadę otrzymał Masutatsu OYAMA, twórca kyokushin karate. Karate miało być dyscypliną pokazową w Tokio, w Moskwie i Barcelonie. Wszystkie te propozycje Masutatsu Oyama odrzucił argumentując, iż karate jest sztuką walki a nie sportem.
A w tym czasie karate koreańskie - TAEKWONDO WTF- aktywnie działało na forum GA.I.S.F.(1), uczestnicząc w „Światowych Turniejach” dyscyplin przedolimpijskich.
Bardzo aktywnie i efektywnie w interesie wprowadzenia karate na olimpiadę działało WUKO. Kiedy rozmowy były już daleko posunięte, na arenę wkroczył Hidetaka NISHIYAMA, obywatel USA, prezes Międzynarodowej Federacji Karate Tradycyjnego, ( ITKF ) doprowadzając do zaprzepaszczenia wysiłków działaczy WUKO i wymuszając na Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim zawieszenie daleko posuniętych ustaleń mających wprowadzić karate na Olimpiadę. MKOL podjął więc decyzję o konieczności zjednoczenia światowego ruchu karate, Przedstawiciele powstałej w tym czasie z WUKO SWIATOWEJ FEDERACJI KARATE (WKO) i ITKF zawarli więc 29.06.1996 roku porozumienie o powołaniu komisji mającej zjednoczyć światowy ruch karate.
A w tym czasie taekwondo WTF po raz kolejny już uczestniczyło w Swiatowym Turnieju G.A.I,S.F, doprowadzając w efekcie swą dyscyplinę
na Olimpiadę w Seulu
.
Oznacza to, mym zdaniem, iż karate japońskie nie będzie sportem olimpijskim, skoro zostało nim Taekwondo, powstałe zresztą na bazie karate, głównie shorin-ryu. Nie sądzę bowiem, by MKOL, noszący się z zamiarem odchudzenia Igrzysk Olimpijskich, wprowadził kolejne karate, tyle że z japońską nazwą i pięścią trzymaną na biodrze 5 cm. niżej.
Klasyczny przykład mądrości zawartej w znanym przysłowiu: „ gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”
Z kolei niebawem, na olimpiadzie w Pekinie, do grona
dyscyplin olimpijskich dołączy WU- SHU/KUN FU, czyli protoplasta japońskiego
karate.
W tej sytuacji szanse karate japońskiego, mym zdaniem, spadły do zera. Obecnie w dalszym ciągu WKU (Światowa Federacja Karate) działa na rzecz olimpizacji karate,
ale po akcji H.Nishiyamy i awansie taekwondo straconego czasu odrobić się nie da.
Z
kolei o swe prawa w ostatnich latach upomnieli się twórcy karate czyli
Okinawańczycy .
Okazało się iż organizacje karate tradycyjnego ( Okinawa Karate) są potężną siłą w świecie, do tego lojalną wobec siebie i działającą na arenie międzynarodowej w myśl powiedzenia: „nic o nas - bez nas”. Jest to tym łatwiejsze, iż wszystkie nici światowego Okinawa Karate zbiegają się na małej Okinawie.
Z czasem okazało się, że rola ITKF H.Nishiyamy w świecie bardzo osłabła i WKF sama prowadzi rozmowy z MKOL-em, ale, jak wspomniałem, w tym czasie miejsce karate na Olimpiadzie zajęło taekwondo.
Tak więc obecna sytuacja światowego karate obrazuje, jak bardzo szkodliwe efekty może przynieść ludzka ambicja ukierunkowana nie na chwałę karate, oraz jakie efekty można uzyskać cierpliwym i konsekwentnym działaniem (taekwondo WTF).
Te przypowieść dedykuję głównie szefom krajowych organizacji karate, walczących mocno
o pozycję swych stylowych organizacji, których cele wcale nie muszą być tożsame
z interesem polskiego karate (i polskiego sportu).
Niemniej środowisko Dalekowschodnich Sztuk i Sportów Walk nie powinno się martwić. Jak na razie sportem olimpijskim jest już jujutsu (judo), taekwondo( WTF) i kung-fu ( wu-shu). Z kolei kwestią czasu jest gdy sportem olimpijskim zostanie kolejna japońska dyscyplina – SUMO, niezwykle efektowna w swym sportowym wymiarze.
(1) G.A.I.S.F
to najpoważniejsza organizacja zrzeszająca dyscypliny nie olimpijskie
(przedsionek Olimpiady). Prezesem tej organizacji jest w-ce
prezes MKOL.