CO WYBRAĆ ? cz. II
Michał Śliwka
Jesteśmy w trakcie wielkiej akcji propagandowej: zapisów do sekcji sztuk i sportów walk. Miasta i miasteczka pełne są plakatów i ulotek zachęcających do zapisania się do tej czy innej szkoły. Ich lektura może dać wiele „,satysfakcji” i wiedzy na temat organizacji zachęcających do wstąpienia w ich szeregi oraz ludzi prowadzących zajęcia.
Możemy się więc dowiedzieć,
iż tylko to a nie inne
stowarzyszenie (klub) gwarantuje
naukę oryginalnego systemu (inni nauczają, jak można wnioskować, nielegalnie i
niczego nie gwarantują), tytko ci dają gwarancję 100% bezpieczeństwa na ulicy
po rocznej nauce, tylko w tym stowarzyszeniu są najlepsi instruktorzy i metody
szkoleniowe. Ale dla innych to zaledwie pakiet podstawowy. Są bowiem i tacy,
którzy nauczają tajemniczego stylu, utrzymywanego
dotychczas w tajemnicy. Z kolei inny instruktor przekazuje aż siedem tajemnic swego stylu,
poznawanego raz, a nawet dwa razy do roku za granicą, a do tego jako najlepszy
w Polsce specjalista od białej broni japońskiej” samurajskiej, zdradzi
kolejne tajemnice.. itd. I cóż z tego, iż o tych wybitnych specjalistach,
klubach, ośrodkach nikt w środowisku nie słyszał. Wszystko działa w myśl
zasady, iż papier wszystko przyjmie.
Sztuki walk podlegają takim samym prawom rynku jak każda inna dziedzina
aktywności ludzkiej, więc
CZYTAJ
I MYŚL.
Ważną sprawą jest wyciąganie wniosków z czytanych tekstów, formy graficznej, ilości i jakości prezentowanych plakatów i ulotek, ich formatu. Na podstawie tych obserwacji można wiele wyczytać; jaka to organizacja, jaki jest poziom szkolenia. Dużo do myślenia może dać także miejsce, gdzie zauważyć można taki plakat czy ulotkę; oficjalne miejsce do plakatowania, czy słupy trakcji elektrycznej i przystanków komunikacji miejskiej.
No i oczywiście cena. Jak w każdym przypadku zbyt mała powinna budzić podejrzenia-
- w takich tanich ośrodkach poziom nauki jest wprost proporcjonalny do
ceny.
Kolejnym elementem, na który radzę zwrócić uwagę, to wszelkie obiecanki plakatowe o szybkim zdobyciu poczucia bezpieczeństwa w wyniku treningu w organizacjach sztuk i sportów walk.
GENERALNA RADA
Jeżeli ktoś szuka systemu samoobrony proponuję szukać tradycyjnych szkół sztuk walkry jujutsu. kung-fu i karate, czyli szkół powstających w czasach gdy tworzone były dla potrzeb realnej walki, a nie do sportu lub gimnastyki zdrowotnej. Szkoły takie (daito, aikibudo, kito, itp. jujutsu: shoriji, uechi. goju. itp. karate: wing-chun, choy lee fut lip. kung fu) są kompletne i wszechstronne ; ukierunkowane był do obrony zarówno na polu bitwy jak i w mieście. Ich głównym odbiorcą było ówczesne wojsko (np. samurajowie) lub policja, ochrona ważnych osób. Były tworzone na fundamencie kulturowo-filozoficznym państwa i rodziny. Ich cechą charakt erystyczną jest to, iż były systemami militarno-wychowawczymi, wymagały więc szkolenia od najmłodszych lat.
Należy grzecznie wysłuchać
opowieści o tym, iż zmieniły się czasy i poprosić o pokazanie człowieka,
któremu przybył dodatkowy staw w kończynie górnej, noża, który nie tnie a
wysyła promienie (oczywiście śmiertelne), technikę, której wcześniej nie
wymyślono - a więc zmiany, które tłumaczyłyby cokolwiek. Jeżeli wykładowca tego
nie pokaże, proponuje mu podziękować i szukać dalej.
NIEUFNOŚĆ
Z duża dozą nieufności należy podchodzić do wszelkich „kombatów”, które przybierają wręcz groteskowy charakter. Zdarza mi się czytać o „kombat jujitsu”, podczas gdy jujitsu wogóle jest systemem wojskowym, czyli wojska japońskiego - samurajów. A więc masło maślane. Szczytem natomiast była informacja na plakacie o „kombat aikido”. Obecnie panuje moda na określaniu przez niektórych instruktorów nauczanej szkoły (systemu) okreniem „kombat”, co ma podnieść prestiż poprzez odniesienie do wojskowości. Tym czasem ów
„KOMBAT TO... KURS SAMOOBRONY
Oznacza on, iż dla potrzeb określonej grupy
zawodowej, np. wojska ,w oparciu o określony system opracowano program
szkolenia, składający się odpowiednio wybranych technik spełniających cele
szkolenia. Taki program szkolenia ma dwie podstawowe cechy:
- zawiera tylko techniki niezbędne do eliminacji czasowej lub ostatecznej przeciwnika - co jest jego głównym celem. Tego wymaga specyfika wojska, czas służby żołnierza i konieczność skuteczności w walce wojskowej (rodzaj zagrożeń i używanych broni).
- pozbawiony jest poziomów zaawansowania i całej otoczki filozoficzno-etycznej. Wszystko to wydłuża czas szkolenia.
Na takiej samej zasadzie opracowuje się programy dla potrzeb policji, listonoszy, kierowców, kobiet itd.
NIEBEZPIECZEŃSTWA KOMBATÓW
Istnieje jednak określone niebezpieczeństwo przenoszenia programów wojskowych do środowiska cywilnego. Szkolenie żołnierza w walce wręcz jest inne niż cywila, czy nawet policjanta, jego celem jest głównie eliminacja przeciwnika. Dlatego też dobiera się z jujutsu techniki brutalne. Zaś epatowanie brutalnością w pokazach takich „kombatów” jest bez sensu i niebezpieczne. Nauczając „cywilów”, nawet na kursach samoobrony, nie wolno od razu pokazywać takich niebezpiecznych dla zdrowia technik. Naucza się ich wieloletnich studentów, którzy po kilku latach ciężkiego treningu osiągnęli taki poziom osobowości (etyki), iż można ich z pełną odpowiedzialnością nauczać technik niebezpiecznych. Epatowanie atakami na oczy, gardło, rozrywanie ust jest szczytem nieodpowiedzialności takich szkoleniowców. Wszystkie te techniki są w każ dym tradycyjnym systemie, ale na wyższych poziomach szkolenia.
Nawet kursy samoobrony powinny być wielostopniowe (skoro kursy tańca są), bowiem na kursie 2-3-miesięcznym nauczyć można rzeczy podstawowych, choćby ze względu na poziom sprawności fizycznej „ kursantów „. Jeżeli ktoś nie dysponuje czasem, kursy są wspaniałą rzeczą, jeżeli dysponuje - polecam stare szkoły sztuk walk. Nowoczesne szkoły jujutsu i karate (ciekawe, że w małym stopniu dotyczy to kung-fu ), które nastawiły się na sport (np. kodokan w jujutsu — czyli judo czy też taekwondo) są dobrym celem dla młodych osób pragnących wyżyć się we współzawodnictwie, ale w wyniku daleko posuniętego zubożenia technicznego (cele sztuki i sporu są odmienne) - nie nadają się do szkolenia dla potrzeb samoobrony.
I TY MOŻESZ ZOSTAĆ
INSTRUKTOREM !
W naszym kraju przepisy pozwalają by absolwent szkoły średniej ze stopniem 3 kyu został instruktorem - i nie byłoby w tym nic złego, gdyby byt system praktyk, nim zdobędzie się prawo do samodzielnego nauczania (jak w zawodach prawniczych czy medycznych). W efekcie mamy dwudziestoletnich szkoleniowców. A zapewniam, iż w zawodzie instruktora sztuk walk poczuć się można pewniej po minimum kilkunastoletnim stażu i to przy dużej wiedzy i cierpliwości. Trudno nauczać sztuk walk bez znajomości podstaw anatomii, fizjologii, psychologii, historii i kultury Dalekiego Wschodu.
Zaś umiejętność łączenia tej wiedzy w technice wymaga talenu, wielu lat praktyki i szerokiej perspektywy.
To samo dotyczy samej techniki. Umiejętność odnoszenia się do technik i zasad na różnych poziomach zaawansowania oraz uświadamiania tego studentom, co czyni je dość przystępnymi i 1ogicznymi- wymaga wielu lat pracy i znów dużej wiedzy. Inaczej trening to tylko mechaniczne ćwiczenie różnych technik bez dostrzegania zależności pomiędzy rządzącymi nimi zasadami przyjętymi przez twórców szkoły.
Pamiętajmy zaś, iż instruktorowi powierza się dzieci i młodzież dla
nauki technik walk, a nie odbijania piłki tenisowej.
A więc widząc i czytając plakaty i ulotki bawmy się w detektywów - można z nich naprawdę wiele wyczytać.
( MSW „ Samuraj „ 10/03 )