MARNOWANIE SZANS

 

 

 

Michał Śliwka

 

 

Pod wpływem nadsyłanych materiałów od Czytelników poświęciłem ostatnio nieco łamów środowisku brazylijskiego jujitsu i osobom je reprezentującym.

Mimo wszystko szkoda, że osoby te, jak się wydaje szczerze zaangażowane w propagowanie tego stylu jujitsu, przyjęły agresywną formę jego rozpowszechniania.

Taka forma propagowania może prowadzić jedynie do destrukcji środowiska brazylijskiego jujitsu w kraju jak i jego izolacji przez pozostałe środowiska polskiego budo.

 A szkoda, bowiem co by nie mówić, brazylijskie jujitsu i jego sukcesy podniosły prestiż jujitsu w ogóle i przysporzyły mu reklamy, z czego osobiście, jako instruktor jujitsu, się cieszę.

   Z brazylijskim jujitsu zetknąłem się kilka lat temu, gdy jego przedstawiciel z USA, polskiego pochodzenia, zgłosił się do mnie, jako prezesa Polskiej Federacji Ju-Jitsu, z zapytaniem czy federacja zainteresowałaby się tą odmianą jujitsu. Ponieważ PFJJ nie jest zainteresowana sportowymi formami, odesłałem go do Polskiego Związku Ju-Jitsu, jako najbardziej odpowiedniej organizacji sportowej ( polski związek sportowy).

Dziś widzę, iż środowisko to nie funkcjonuje w ramach Polskiego Związku Ju Jitsu - a tylko on ma prawo prowadzić oficjalną w Polsce działalność sportową w zakresie jujitsu.

Podobnie stało się ze środowiskiem Polskiej Organizacji Jiu-jutsu.

 

I TO JEST PIERWSZY PRZYKŁAD NIEWYKORZYSTANEJ SZANSY

 

Ambicje personalne i niemożność podporządkowania się władzom i zasadom polskiego związku sportowego, zmusza tych ludzi do zakładania własnych struktur i do gwałtownego szukania stopni, które usprawiedliwiałyby ich pozycję „szogunów” i wielkie aspiracje sportowe.

Jakiż bowiem autorytet ma szef ogólnopolskiej organizacji jujitsu mający np. 3 lub 2 kyu.?

Rozpoczyna się więc szukanie mistrzów i organizacji, którzy stopień taki nadadzą, bowiem z kolei tym organizacjom i ( mistrzom) zależy na rozwoju i umiędzynarodowieniu swej struktury. itd. itd. Tak działa samonapędzająca się spirala stopni.

Wystarczy zmienić kilka organizacji i nie jest problemem po 2 latach mieć wysoki stopień mistrzowski. Mimo wszystko uważam, iż ci ludzie (np. z Polskiej Organizacji Jiujutsu, z z brazylijskiego jujitsu), marnują swe wielkie talenty sportowe. Pamiętam obecnego lidera POJ, gdy na początku lat 90-tych zgłosił się do PFJJ, by Federacja umożliwiła mu działalność sportową. To były początki działalności PFJJ nie byliśmy jeszcze zdecydowani czy pójdzie ona drogą sportową czy sztuki. Powołana została więc Komisja Sportu PFJJ z Tomaszem G. na czele , który w imieniu Federacji, przygotował I Mistrzostwa Polski Ju-Jitsu, w 1993 roku, w Jaworznie.

Federacja jednak zdecydowała się iść w stronę sztuki samurajskiego jujitsu. Tomasz G. nie skorzystał jednak z szansy, jaką było zarejestrowanie Polskiego Związku Ju Jitsu- tam też nie znalazł dla siebie miejsca i w efekcie założył Polską Organizację Jiujutsu. Marnował następnie swój talent sportowy na wikłaniu się w papierkową i organizacyjną pracę w czasie swych największych możliwości sportowych. A czas leci i, jak to już raz pisałem, drzwi do aren sportowych zaczynają się powoli zamykać, a talenty zanikać z prostych przyczyn kalendarzowych.

W tym czasie ci zdolni ludzie mogliby, w ramach polskiego związku sportowego (PZJ), zdobywać legalne i oficjalne tytuły mistrzów Polski, być może medale mistrzów Europy, świata, otrzymywać państwowe stypendia,nagrody, zdobywać doświadczenia, uprawnienia instruktorskie, trenerskie, stopnie szkolne i mistrzowskie.

Co w takim razie tym ludziom (a panowie KM i TG są tu jedynie przykładem) przeszkadza działać w ramach PZJJ, otrzymywać fundusze na swe międzynarodowe i krajowe rozgrywki sportowe, lecieć na mistrzostwa świata czy Europy samolotem i mieszkać w przyzwoitym hotelu, a nie tłuc się po nocy autobusem turystycznym, spać na peryferiach miast w tamtejszych schroniskach turystycznych i iść piechotą przez całe miasto do hali sportowej, bo taksówka zjadłaby resztki ich funduszy?

Do tego te turnieje organizują podobne do ich organizacje, a więc wszystko to działa poza oficjalnym ruchem sportowym.

Cóż są warte tytuły mistrzów kraju, kontynentu, świata - skoro nie interesują one nikogo poza ich zdobywcami i są nieznane w Ministerstwie Sportu ?

 

I TO JEST DRUGI, INDYWIDUALNY, PRZYKŁAD NIEWYKORZYSTANEJ SZANSY

 

Czas płynie. Dziś ci ludzie są po 30- tce i kończąc swą karierę sportową.

Niestety, ambicje swe przeniosą na swych uczniów.

Siebie pozbawili oficjalnej kariery, tytułów, medali, stypendiów, nagród państwowych, punktów na studia itd.

 Ale czy maja prawo pozbawiać tego z kolei swych zdolnych uczniów? Ci przecież nie wnikają w to, jakiej organizacji są członkiem, czy prowadzi ona rywalizację sportową w oficjalnym nurcie , czy nie.

 Młodzi ludzie z założenia ufają swym instruktorom, utożsamiają się ze swą organizacją, szkołą, Są przekonani, iż ich zdobyte tytuły, medale, stopnie i dyplomy mają wartość oficjalną.

 I tu zaczyna się dopiero problem istoty sztuk i sportów walk: odpowiedzialność instruktorów organizacji za swych członków,ih wysiłek i karierę, sprawy wychowawcze i kształtowanie młodego człowieka, jego osobowości.

 Choć dziś w mniejszym stopniu niż w okresie „Wejścia smoka”, to jednak wokół sztuk i sportów walk dalej jest wiele emocji, zaś instruktorzy są dla młodzieży w sensie psychologicznym osobami znaczącymi i to w większym stopniu aniżeli nauczyciel w szkole, bowiem dochodzi właśnie ten element emocji. Do sztuk i sportów walk przychodzi młodzież, bo chce, a nie bo musi - ciężko pracuje i jeszcze za to płaci.

Stąd tak wielka odpowiedzialność kadry instruktorskiej. Opisywani przeze mnie ludzie

( każdy może przytoczyć sobie znane nazwiska) powinni wyciągnąć z tego wnioski i zaoszczędzić swym zdolnym uczniom swej bocznej drogi sportowej, nie powinni pozbawiać ich możliwości oficjalnej, państwowej kariery w ramach polskich związków sportowych.

Nic nie stoi przecież na przeszkodzie posiadać swe suwerenne organizacje sportów walk, a jednocześnie działać na niwie np. Polskiego Związku Ju Jitsu.

Apeluję więc do liderów tych środowisk, jak i innych, nie wspomnianych przeze mnie, o wstępowanie do Polskiego związku Ju Jitsu - w interesie swych podopiecznych.

 

 

Przedstawiciele innych dyscyplin i dziedzin dalekowschodnich sportów walk, czytając ten tekst, mogą w miejsce jujitsu wpisać dowolną dyscyplinę – i być może odnajdą problemy sportowe swego środowiska.

 

(MSW”Samuraj”6/02)